Paweł Jędrzejewski
Europa prezentuje w sprawie uchodźców syryjskich nieudolność, bezmyślność i obłudę.
Przodują w tym wszystkim Niemcy — fanatyczni, jak uczy historia, zarówno w ludobójstwie jak i w pozornym humanitaryzmie, którego celem jest nierealna pomoc dla potrzebujących, ale uspokojenie własnych sumień.
Bo oto najpierw nieodpowiedzialnie wysyłają oni sygnał do uchodźców syryjskich w obozach w Turcji: „przyjmiemy was z otwartymi rękoma — otwieramy granice!” Po czym prawie natychmiast, gdy fala uchodźców rusza, zamykają granice i zostawiają tysiące ludzi w chaosie i zawieszeniu.
Efekty tych obietnic oraz zachęt są jednoznaczne i stawiają sprawę pomocy uchodźcom na głowie: na pontony płynące z Turcji do Grecji wsiadają przede wszystkim dziesiątkami tysięcy młodzi, silni, samotni i z pieniędzmi na podróż (bo Europa co prawda obiecuje pomoc, ale bez haraczu dla przemytników nikt tu i tak nie dotrze!). Natomiast w obozach dla uchodźców pozostają nadal w większości biedni, których na opłacenie przemytników nie stać i ci, którzy są odpowiedzialni na tyle, że nie chcą narażać swoich dzieci na prawdopodobną śmierć (liczby są niepodważalne — już około 2700 ofiar utopionych w morzu i uduszonych w tirach).
Czyż nie takie są skutki dotychczasowych działań kanclerz Merkel i wypowiedzi szefa KE Junckera?
Przecież postawa Europy, a przede wszystkim Niemiec, powoduje, że dziś na europejskich granicach kłębią się tłumy młodych mężczyzn — imigrantów ekonomicznych i takich ludzi, których tam w ogóle nie powinno być, bo obrzucających kamieniami policję. Jest widoczne i oczywiste, że rodziny z dziećmi stanowią wśród uchodźców mniejszość. Oznacza to, że w obozach nadal tkwią bez pomocy ci najsłabsi, najbiedniejsi — czyli właśnie ci, którym Europa powinna naprawdę pomóc. Wniosek: Europa stara się — nieudolnie — pomagać wcale nie tym, którzy na tę pomoc najbardziej zasługują.
Ale jest jeszcze gorzej: nie pomagając tym ludziom w wystarczający sposób w obozach na terenie Turcji, a jednocześnie obiecując im — pochopnie i nieodpowiedzialnie — azyl w Europie, de facto zmusza się uchodźców do korzystania z usług przemytników, wręcz pcha w ich ręce, co oznacza jednocześnie, że zmusza się do narażania życia, a nawet do jego utraty. No bo jak inaczej mogą tu dotrzeć? Nie ma innych sposobów. Wychodzi na to, że Unia Europejska jest ewentualnie w stanie pomóc ludziom uciekającym przed wojną i śmiercią, ale stawiając im wcześniej bezwzględny i okrutny warunek: najpierw muszą zapłacić tysiące euro przemytnikom-przestępcom, zdać się całkowicie na nich, a później jeszcze muszą postarać się, aby nie utonąć u wybrzeży Turcji lub Grecji. I to ma być ten niemiecki i europejski humanitaryzm?
Cóż może być bardziej nieodpowiedzialnego, bardziej nielogicznego, co może być bardziej bezmyślnym i nieetycznym działaniem?
Czy te rodziny z dziećmi nie powinny zostać otoczone opieką, napływającą z UE przede wszystkim tam, gdzie są, czyli na terenie Turcji, Libanu, Jordanii? Czy te z nich, które zakwalifikują się (już tam, na miejscu!) do uzyskania azylu w Europie, nie powinny mieć zapewnionego bezpiecznego transportu do Europy? Czy nie powinno się odpowiednio wcześniej stworzyć specjalnych procedur dla ludzi najbardziej zagrożonych, a więc np. kobiet z dziećmi, ludzi chorych, uciekających przed ISIS chrześcijan i jazydów? Czy nie powinno przeznaczać się środków na pomoc tym ludziom, zamiast wydawać je w Europie na utrzymanie napływających tysięcy młodych i samotnych mężczyzn?
O tym wszystkim nikt nie mówi, natomiast politycy europejscy mają dopiero zastanawiać się nad … podziałem w następnych latach (sic!) pomiędzy kraje UE całkiem nieaktualnej i wyimaginowanej liczby 160 tysięcy uchodźców, podczas gdy realna ich liczba jest wielokrotnie większa i rośnie z dnia na dzień, z godziny na godzinę.
To, co dzieje się teraz, to zbiorowy amok, w którym uczestniczą prawie wszyscy politycy europejscy. Przerażająca nieudolność, brak rozsądku i wyobraźni, lekceważenie ludzkiego życia przy pozorach humanitaryzmu — zapisują się właśnie w historii Europy jako kolejna z jej czarnych kart.
19 września 2015.