Po ukazaniu się numeru magazynu Focus Historia Ekstra, w którym Krzysztof Jasiewicz — profesor zatrudniony w PAN, wypowiada ostentacyjnie antysemickie opinie, zaprotestowała grupa z Centrum Badań nad Zagładą Żydów.
Stanowisko wyrażone w ich liście poparli między innymi: Władysław Bartoszewski, przewodniczący Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, Zarząd Stowarzyszenia przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii „Otwarta Rzeczypospolita”, Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego, Piotr Cywiński, dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, Piotr Mucharski, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”, Grzegorz Gauden — dyrektor Instytutu Książki, Marek Zając, sekretarz Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, Zygmunt Stępiński, zastępca dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich, Jarosław Kurski, z-ca red. nacz. Gazety Wyborczej.
Tekst ich protestu pojawił się także w postaci petycji.
Wszystko wskazuje na to, że petycja ta dziś (ranek 11 kwietnia) już nie istnieje, została zapewne usunięta (lub powinna zostać), ponieważ jej organizatorzy ponieśli (co najmniej jak dotąd!) widowiskową piarową klęskę: liczba podpisów popierających petycję okazała się bowiem [ostatni raz sprawdzałem wieczorem 10 kwietnia] zdecydowanie mniejsza, niż liczba podpisów przeciwników petycji, solidaryzujących się jednoznacznie z antysemickimi stwierdzeniami Jasiewicza. Ponadto pod petycją znalazły się komentarze, w przeważającej liczbie pełne zachwytów dla jego antyżydowskiej retoryki.
Jest to prosty efekt nieudolności taktycznej autorów-organizatorów petycji. Wydawało się im zapewne, że dobre chęci, etyczna racja i słuszność ich stanowiska wystarczą. Jest to oczywista naiwność.
Łatwo zauważyć, że antyżydowskie portale internetowe odebrały tę petycję jako rzuconą im w twarz rękawicę.
„Nie przytaczamy tekstu, bo to nie miejsce na szerzenie podobnych treści, ale zwracamy Państwa uwagę na listę sygnatariuszy — inicjatorów: NAPRAWDĘ WARTO POWIEDZIEĆ — NIE- !!! ” – czytamy na jednym z nich w apelu nawołującym do składania podpisów wyrażających sprzeciw wobec petycji.
Gdy wybiera się taki sposób działania, który polega na internetowym „pospolitym ruszeniu” przeciwko antysemickim wystąpieniom, trzeba liczyć się z tym, że strona przeciwna podejmie to wezwanie. Ta strona przeciwna nie jest produktem wyobraźni. Ona naprawdę istnieje. I potrafi się zmobilizować.
Tak właśnie stało się tutaj.
Używanie internetu do działań propagandowych (planowane masowe poparcie dla petycji jest w założeniu działaniem propagandowym) wymaga zdania sobie sprawy z zagrożeń, jakie to stwarza. Sam protest to za mało. Trzeba umieć protestować skutecznie, z wyobraźnią.
Każda akcja wywołuje reakcję. Napiętnowanie antysemityzmu jest akcją, która wywołuje reakcję w postaci zaktywizowania fanatyków i aktywistów antysemickich. Nie można wybierać do tej akcji takiej formy działania i takiego miejsca, które pozwolą skrzyknąć się antysemitom i umożliwią im 'wygranie’ samą liczbą kliknięć. Pamiętajmy przecież o fakcie podstawowym: na stronie petycje.pl każdy może dowolną liczbę razy umieścić swój podpis za lub przeciw petycji i go zweryfikować, byle tylko podał za każdym razem inny adres mailowy i zmyślone nazwisko. Strona petycje.pl jest więc całkiem bezużyteczna dla tych, którzy chcą prowadzić uczciwą grę!
Autorzy petycji powinni o tym wiedzieć!
Liczba antysemickich radykałów ma się zmniejszać, ale w rezultacie takich akcji zwiększa się, gdyż mają oni okazję wykazać się sukcesem. A nic tak nie przyciąga nowych zwolenników do żadnej ideologii, jak sukces.
Klęska tej petycji jest dowodem (kolejnym) na to, że antysemityzmowi trzeba nauczyć przeciwstawiać się mądrze, a samo przeciwstawianie się to zdecydowanie za mało.
Paweł Jędrzejewski
11 kwietnia 2013