Autor: Andrea Tompa
„Proszę w duchu opowiedzieć przygotowaną historię, tak samo, jakby mówiona była na głos, i w trakcie proszę patrzeć na mnie, słowa mówić w myślach, uważnie, nie pozwalać myślom skakać, proszę wybrać jeden punkt i w niego patrzeć, i mówić w myślach okrągłymi zdaniami, i w ten sposób opowiedzieć swoją historię”. U handlarza łez milczało się, żeby potem płakać. Pisząc „Dom kata”, autorka odwróciła proces: przełamała milczenie, żeby zamknąć dopływ łez.
Historię dorastania węgierskiej Żydówki w Rumunii doby Nicolae Ceaușescu zawarła w kilkudziesięciu krótkich opowiadaniach; specyficznej narracji pozbawionej kropek — jednym tchem, bez końca. Jakby nie chciała (nie mogła) się zatrzymać, bo a nuż zabraknie odwagi, rozmyśli się, wycofa.
Jej egzystencja była podwójnie trudna, narażona na „zwykłe” reżimowe prześladowania i niedostatki, oraz dodatkowe upokorzenia — wycelowane w mniejszość etniczną. W przypadku Tompy znowu podwójną — węgierską i żydowską. Świetnie podkreśla to komentarz wrogo nastawionej nauczycielki: „Gardzisz rumuńską literaturą, bo jesteś Węgierką. Ty nie jesteś Węgierką, bo jesteś Żydówką”.
Poza dosłownością i realiami rumuńskimi jest w „Domu kata” wiele odniesień do dyktatury jako takiej; prób uchwycenia jej istoty.
Podczas obchodów rocznicy urodzin Wodza zgromadzona na stadionie młodzież tworzy żywe obrazy, m.in. jego twarz. „Ja jestem nim” – to symboliczny wyraz ingerencji tyrana w życie narodu; przymusowej, ciągłej obecności; chorego zatracenia się. Podsłuchuje, prześladuje, więzi, na co dzień gnębi rumunizacją węgierskich szkół, reglamentacją towarów, antyaborcyjnym dekretem. Tylko tyle naród mu „zawdzięcza”. Już wtedy, w szkole, podczas wielogodzinnych prób na stadionie rodzi się pokusa, żeby „coś” w tej twarzy zepsuć.
Dom kata — pałac, który kazał sobie zbudować Ceaușescu – „najdroższa zabawka”, „monstrum”, „pompatyczny kicz”; w szerszym kontekście — Rumunia. Dom kata — ciało człowieka, bo człowiek to morderca, bez mała każdy z nas. Złe słowo, porzucenie, ubój, topienie kociąt… Jak różnie potrafi zabijać człowiek. Jak różnie i… jak często.
Każdego można kimś zastąpić, nawet Hamleta w spektaklu, gdy kolejni aktorzy uciekają z kraju. Dyktatora można tylko obalić, co na szczęście miało miejsce w Rumunii.
Zabito kata i co teraz? Można wymontować podsłuch z telefonu, można stanąć w kolejce po paszport. W najpiękniejsze święta Bożego Narodzenia – 25 grudnia 1989 roku można robić, co się chce.
Debiut Tompy plasuje się gdzieś pomiędzy literaturą wspomnieniową a futurystyczną antyutopią. Specyficzny język i forma zapisu zbliżają go do nurtu strumienia świadomości. „Dom kata” to po trosze „Rok 1984” Orwella, „Ulisses” Joyce’a i… żadna z tych powieści.
Czołowe zderzenie z totalitaryzmem, z którego wychodzi się bez szwanku.
Aleksandra Buchaniec-Bartczak
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Książkowe Klimaty.