Cztery rodzaje antyizraelskich lewicowców Alexandra Markus
W ostatnim czasie toczyło się wiele gorących debat, zwłaszcza na portalach społecznościowych, na temat tego, kogo należy obwinić za wywołanie konfliktu arabsko-izraelskiego w Strefie Gazy. Nawet celebryci tacy jak Joan Rivers oraz Selena Gomez zaangażowali się, powodując pewien rozłam wśród fanów i przyjaciół.
Osobiście, jako zwolenniczka lewicy, czuję się trochę zagubiona, gdyż niektórzy ludzie, z którymi dotąd się zgadzałam i którzy wyrażali inteligentne opinie, nagle tracą rozum, jeśli chodzi o punkt widzenia dotyczący tego konfliktu. Jako naukowiec, przeanalizowalam temat, by dowiedzieć się, skąd bierze się ten brak konsekwencji. Zauważyłam pewien schemat. Cztery grupy opisane poniżej charakteryzują się antysyjonizmem. Wszystkie powołują się na stronnicze ONZ-towskie „dowody” na rzekome izraelskie zbrodnie wojenne. Stanowi to dla nich argument, iż krytykowanie Izraela, czy nawet bycie uważanym za antysyjonistę nie czyni ich antysemitami. Jest to także dla nich argument, by krytykować najmniejsze przewinienia Izraela, w tym samym czasie umniejszając potężne winy Hamasu – dowodząc przez to niejako braku ich istnienia. Nie widziałam, by ktoś tak robił w stosunku do innego kraju.
Istnieją cztery szkoły myśli antysyjonistycznej i każda ma swoje szczególne podejście.
Na „intelektualistę”
Ucieleśnieniem tej kategorii jest antyizraelski naukowiec, który za pomocą wyszukanego i skomplikowanego profesjonalnego żargonu próbuje stawiać znak moralnej równości pomiędzy Izraelczykami i Palestyńczykami – lub co gorsza, stara się tym ostatnim coś wynagrodzić i demonizuje Izraelczyków.
Może to wynikać z następującego powodu: uczeni, szczególnie antropolodzy, często nie chcą się przyznać do swojej ignorancji, zwłaszcza w dziedzinie kultury. Obawiają się też potwierdzenia, że jakaś kultura ma negatywny wpływ na społeczeństwo, bowiem wtedy musieliby się przyznać do tego, że nie poznali jej wszystkich niuansów – co mogłoby ich postawić w złym świetle. Tak więc zamiast przyznania się, że nie rozumieją jakiejś kultury (a dla nich każda kultura stanowi wartość samą w sobie), próbują ją usprawiedliwiać, uznając przeciwne poglądy za ignorancję i etnocentryzm. A żaden „intelektualista” nie lubi przyznawać, że jest ignorantem i etnocentrykiem, gdyż to mogłoby być dyskredytujące.
„Intelektualista” pracuje całe życie na swoje superego, które góruje nad instynktem, czyniąc wszystko co możliwe, by ujarzmić swoje pierwotne intuicyjne ”ja” (id) – bo nie ma ono miejsca w intelektualnym dyskursie. W konflikcie arabsko-izraelskim, kierujemy się instynktem, gdy patrzy się na obraz z dalszej perspektywy, i wspieramy Izrael. Dzieje się tak dlatego, że jego kultura jest nam najbliższa i zawiera postępowe wartości, które chcemy szerzyć. Naszym instynktem jest próba ocalenia naszej postępowej kultury jako przeciwwagi do kultury uwstecznionej. Jednakże, „intelektualista” wie dobrze, że takie sentymenty rozniecają wygasłe iskry kolonializmu – więc profesorowie odczuwają potrzebę korygowania tego skojarzenia. Używa się terminów takich jak „pinkwashing” [brak tłumaczenia w języku polskim, kombinacja „whitewashing” czyli „wybielania prawdy” w kontekście społeczności LGBT (pink – różowy) – przyp. tłum], do wykrywania kolonialistycznych tendecji – czyli uważa się a priori, że jakaś kultura przyjmuje nasze wartości, ponieważ jesteśmy po prostu lepsi. Bo argumenty za tym, by wspierać Izrael zamiast Palestyńczyków, dlatego, że Izrael jest zwolennikiem równych praw człowieka, stanowi dla nich argument pro-kolonialny, za który mogą zostać oni skrytykowani za brak tolerancji i etnocentryzm. Oskarżać mieliby ich inni intelektualiści, którzy chcą pokazać jak bardzo są otwarci na innych.
Żeby ukryć swoją niewiedzę, szerzą oni pogląd, że musi być więcej w danej kulturze aniżeli oni się nauczyli, bo jeśli wszystko jest tak straszne jak to wygląda z perspektywy świata zachodniego, to zapewne nie przyciągałoby tylu fanatycznych zwolenników, jako że instynkt bierze górę nad racjonalizmem. Nie zdają się zauważać, iż „syndrom sztokholmski” jest prawdopodobnym powodem utrzymującego się poparcia, nawet jeśli ich zwolennicy przeprowadzają się na Zachód. Taki pogląd nie byłby „politycznie poprawny”, więc reagują „wrażliwością”. Jako przykrywki dla swojej zauważalnej ignorancji, używają uproszczeń i ich nadużywają – na przykład – marksistowskiej narracji, że strona słabsza ma zawsze słuszność. Lub, nawet częściej, przywołują narrację „postkolonialną”, która uznaje każdą postawę twierdzącą, iż Zachód jest lepszy od Wschodu i dlatego w przypadku konfliktu należy się opowiedzieć za Zachodem – za przejaw kolonializm, a więc coś z gruntu złe i nieetyczne.
Gdy taki „intelektualista” spotyka się z krytyką, odczuwa potrzebę ślepego trwania przy „otwartości na innych”, bo niczego nie obawia się tak, jak zarzutu „etnocentryzmu”. Słyszymy wtedy takie wypowiedzi jak: “Izrael ukradł ziemię lokalnej ludności, więc jest kolonialistą” lub “Izrael istnieje dzięki brytyjskiemu kolonializmowi, więc wspieranie Izraela to wspieranie kolonializmu.” Ci intelektualiści pomijają jednak fakt, że ekspansja pan-arabska, która miałaby miejsce, gdyby nie było Mandatu Brytyjskiego, jest sama w sobie rodzajem kolonializmu. Ale skoro ekspansja ta nie spełnia on wymogów modelu kolonializmu zachodniego, już samo takie stawianie sprawy jest „politycznie niepoprawne”.
Kategoria „na intelektualistę” może również pokrywać się z innymi kategoriami, wciąż wykorzystując pokrętną logikę i żargon, aby wspierać swoje uprzedzenia, emocje i tendencyjność.
Charakterystyczne stwierdzenia:
- Używanie określeń takich jak „pinkwashing”, „opresja”, „ludzie wszystkich kolorów tęczy”,
- Oskarżania Izraela o kolonializm,
- Używanie schematów językowych wywodzących się z teorii marksistowskich czy post-kolonialnych, by porównywać Izrael do historycznych reżimów opresji takich jak apartheid czy nazizm;
Podsumowanie:
„Intelektualista” chowa się za retoryką pełną przenośni, skrótów myślowych i parafraz celem ukrycia swojej widocznej ignorancji.
Naiwne „krwawiące serce”
Ta osoba, to zazwyczaj kobieta, widzi obrazy umierających dzieci w telewizji i nie może sobie z tym poradzić. Można argumentować bez końca, ale ona zawsze odpowie, że nic nie usprawiedliwia zabijania dzieci.
Ci ludzie są naprawdę mili. Naprawdę przejmują się cierpieniem innych. Ale jednocześnie nie potrafią wyobrazić sobie, że to Hamas jest zły, celowo umieszczajac swoje dzieci na linii ognia, bowiem ”krawiące serca” (Bleeding Hearts) same nigdy nie zrobiłyby czegoś takiego. Toteż nawet nie mogą sobie tego wyobrazić. Nie mogą także zrozumieć, jak antysemityzm może być czyjąś motywacją, gdyż dla nich: a) jest nie do uwierzenia, jak można kogoś nie lubić ze względu na ich pochodzenia etniczne i religię oraz b) nie mogą dostrzec, że ci smutni umierający Palestyńczycy są winni ekspansji islamu i sami wybrali do władz frakcję Bractwa Muzułmańskiego. Skoro nie mogą one uwierzyć w motywy Hamasu i jego taktykę, oskarżają Izrael o szerzenie teorii spiskowych, lub propagandę, dla usprawiedliwienia faktu utrzymywania bezbronnych bez możliwości obrony. Nie ma w tym nic złośliwego czy antysemickiego – jedynie pasjonujące i pełne empatii wsparcie dla cierpiącego słabszego przy jednoczesnym braku zaufania w stosunku do “agresora”. Wierzą, że ludzkie tarcze są teorią spiskową i obwiniają Izrael za zabijanie w Strefie Gazy, jako że to “Izrael pociąga za spust”.
Nie zdają sobie oczywiście sprawy to z tego, że są trybikami medialnej maszyny Hamasu. Proste ludzkie emocje dotyczące empatii są eksploatowane celem przedstawienia sprawy tak, jakby Izrael zabijał tylko dzieci, dlatego że tego tylko właśnie pragnie. Czego ”krwawiące serca” nie wiedzą, to fakt, iż mniej niż 1/5 ofiar to dzieci (a wedle raportów ze Strefy Gazy 50% jej mieszkańców to dzieci), więc Izrael nie może “specjalnie zabijać dzieci”, mimo że Hamas i ich media lubią udawać, że tak właśnie jest. Jako że najmniej ofiar było wśród kobiet, można powiedzieć, że Izrael celował w terrorystów i udało się ten cel osiągnąć. Informacje te pochodzą z raportu opublikowanego przez New York Times: według informacji płynących ze Strefy Gazy, większość nieznanych ofiar to mężczyźni (11% mężczyźni a 3% kobiet). Nie ulega wątpliwości, że większość walczących to mężczyźni.
Oczywiście nie są to dane, w które zagłębi się ”krwawiące serce”. Obejrzą wiadomości i zobaczą „bezbronnych” Palestyńczyków i natychmiast staną po ich stronie i uważając ich za ofiary “brutalności” Izraelczyków, oraz jako “ofiary żądzy władzy”. Dlatego też uznają to za sprawę „sumienia”. Nie będą więc popierać Izrael, czy wierzyć w cokolwiek, co Izrael powie, bo widzą to jako równoznaczne z usprawiedliwianiem „mordu niewinnych dzieci”.
Najważniejsze jest, że ”krawiące serca” żyją w idealistycznej utopii, w której wszyscy są tacy jak oni i są gotowi negocjować oraz pracować razem na rzecz pokoju, wzdychając ”gdyby tylko mogli oni przestać walczyć…„
Charakterystyczne zwroty:
- “Nic nie może usprawiedliwić zabijania dzieci”,
- “Izrael ma prawo się bronić, ale nie może używać siły w dysproporcjonalny sposób”,
- “Nigdy nie można usprawiedliwiać przemocy”,
- “Trudno mi uwierzyć że Izrael nie zabija z premedytacją niewinnych Palestyńczyków”,
- Używanie statystyki zgonów oraz “nierówność sił” jako jedyych argumentów przeciwko Izraelowi.
Podsumowanie:
Krwawiące serce zawsze wspiera słabszego, choćby nie wiem co.
Nowoczesny Muzułmanin
„Nowoczesny muzułmanin” udaje, że kieruje się świeckimi wartościami. Często są to osoby wykształcone i profesjonaliści tacy jak: lekarze, prawnicy, inżynierowie, dziennikarze. Jeśli są kobietami, to mogą nie nosić hidżabu, ale jeśli już noszą to zawsze z gracją i fantazyjnie zawiązane. Czasami zawierają związki małżeńskie później niż się po nich tego można spodziewać w aspekcie tradycji, a nawet kontynuują pracę (kobiety) po urodzeniu dzieci. Są oczytani i biorą udział w życiu politycznym. Nasiąkają zachodnią kulturą i normami i często uciekają od życia w gettach. Mają oni przyjaciół niebędących muzułmanami i wydają się być ”zintegrowani” z zachodnią cywilizacją. Lub, jeśli pochodzą z kraju muzułmańskiego, to kochają obnosić się z swoim podejściem typu „patrzcie, jaki jestem nowoczesny!” Jeśli naprawdę byliby tacy nowocześni, na jakich się kreują, to pomyśleliby dwa razy o tym, dlaczego są przeciwnikami jednej z najbardziej nowoczesnych demokracji na Bliskim Wschodzie.
Najważniejsze, że kulturowo są oni nadal muzułmanami, nawet jeśli nie są aż tak religijni. To oznacza, iż prawdopodobnie zostali wychowani w antyizraelskiej atmosferze. Idą do meczetu, gdzie ich przywódcy wygłaszają antyizraelskie kazania. Większa część ich znajomych to muzułmanie, bowiem z tymi ludźmi się wychowywali. Dlatego, pozostają w strefie wpływów kultury muzułmańskiej. Na ich profilach facebookowych widnieją antyizraelskie posty, mające na celu “wspieranie muzułmańskich braci i sióstr”. Może to, dlatego, że stracili nieco punktów u swoich muzułmańskich przyjaciół i rodziny za bycie ”zbyt nowoczesnymi”, starają się odzyskać pole dzięki pokazaniu jak wspierają racje muzułmańskiej Palestyny. Na koniec, „nowoczesny muzułmanin”, jest tak zanurzony w antyizraelskiej kulturze, że zaczyna szczerze w nią wierzyć. W zasadzie, to zaczęło się już dawno temu w okresie dzieciństwa, w ramach muzułmańskiej szkoły wychowania dziecka.
Zachodni „nowoczesny muzułmanin”, z powodu przynależności do takiej czy innej społeczności [w obrębie kultury islamskiej] odczuwa problem należenia do mniejszości, co sprawia, że jest zmuszony do porzucenia swoich uprzedzeń po to, aby stać się częścią większej grupy społecznej. A co stanowi nić łączącą wśród muzułmanów z różnych ugrupowań? Bycie antyizraelskim. To prawie zawsze działa.
Zdarza się, że mniejsza część „nowoczesnych muzułmanów” przyłącza się do lewicy, bowiem mieszkając na Zachodzie, czerpie się z takiej postawy korzyści. Na zachodzie, muzułmanie to mniejszość, to ludzie kolorowi, a lewica staje po stronie ich praw i walczy o ich sprawy socjalne oraz o tolerancję dla ich kultury. „Nowoczesna muzułmanka” czasami czuje się wzmocniona poprzez organizacje walczące o prawa kobiet, i nosi hidżab jako symbolem dumy z własnego dziedzictwa kulturowego. Albo też, co bardziej kontrowersyjnie, nosi go specjalnie po to by inni mogli postrzegać ją jako członka grupy „nieuprzywilejowanej” lub nawet „prześladowanej” i w ten sposób zostać lepiej potraktowaną. Ale nie zdają sobie sprawy z tego, że jest jeden kraj na Bliskim Wschodzie, który dzieli te nowoczesne wartości, który nie prześladuje mniejszości, a tym państwem jest Izrael. Gdyby byli oni prawdziwymi zwolennikami nowoczesnych wartości takich jak: płeć, rasa, równość dla orientacji seksualnych, inwestowanie w rozwój, edukację i infrastrukturę, to wspieraliby Izrael.
Bowiem, mimo że Izrael nie jest doskonały, z pewnością nie można porównywać traktowania Arabów w Izraelu, do sposobu w jaki Arabowie traktowalby jakiegokolwiek Żyda w innym kraju Bliskiego Wschodu.
„Nowoczesny muzułmanin” uzna to jako szansę wytknięcia lewackiej części społeczeństwa: “Widzicie? My wspieramy wasze wartości! Wspierajcie i nas!” co może się przyczynić do dalszego zakrzywienia obrazu wśród antyizraelskich lewaków. Muzułmańscy imigranci są politycznie skrajnie lewicowi, bowiem taka postawa daje im wymierne korzyści.
Często, „nowoczesny muzułmanin”, wiedząc, że argumenty religijne nie przekonają zachodniej publiczności, będzie się stosował retorykę głoszoną przez pozostałe trzy typy antyizraelskiej lewicy.
Oczywiście nie wszyscy muzułmanie są tacy, a nawet nie wszyscy „nowocześni muzułmanie” powielają ten wzór. Wielu z nich wspiera ideę dwóch państw i są oni zdolni słuchać i iść na kompromis.
Charakterystyczne zwroty:
- Używanie wyolbrzymień, języka, który zaognia konflikt, używanie oskarżeń o: “ludobójstwo”, “czystki etniczne”, “apartheid,” “masakry,” “więzienie na otwartym powietrzu” oraz “oblężenie”,
- Nazywanie Izraela “prawdziwym terrorystą” czy “nazistą”,
- Nacisk na to, że Izrael to ziemia „skradziona muzułmanom”,
- Wiara w swoiste „prawo powrotu”,
- Cytują informacje na temat Izraela z TV Al-Jazeera w większości swoich postów na Facebooku i Twitterze,
- Cytują mocno pokrętne oświadczenia Ligi Arabskiej, Autonomii Palestyńskiej oraz Hamasu jako rzekomy dowód na ich dążenie do pokoju lub że są “gotowi negocjować w imię pokoju”,
- Apologetyka Hamasu, bezpośrednia i pośrednia: np. “Hamas znajduje się tam z jakiegoś powodu”, „to Izrael stworzył Hamas,” lub “Nie wspieram Hamasu, ale….(tu wypowiedź, która de facto wspiera Hamas, usprawiedliwia ich działania, lub obwinia za wszystko Izrael)”,
- Oskarżanie każdego kto wypowiada się wspierając Izrael, że dostaje pieniądze od rządu Izraela za to co głosi i to od rządu Izraela,
- Oskarżanie Izraela lub USA za obecność bojówek islamistycznych.
Podsumowanie:
„Nowoczesny muzułmanin” może się wydawać nieco bardziej postępowy od swoich rodziców, ale wierzy w te same kulturowe przekonania, który przyjmuje bezkrytycznie, bowiem nie chce się alienować się od swoich najbliższych.
Lewicowiec, który w gruncie rzeczy jest prawicowcem
Ludzie często mówią dziś o “nowym antysemityzmie” – czyli antysemityźmie przebranym za antyizraelski sentyment. Niektórzy mówią, że antysemityzm nie umarł – a jedynie przybrał inną formę. Ta grupa ludzi widzi Izrael jako kwintesencję kapitalizmu i wini Izrael za to, co “złe”: za bogatych, za białych, za gospodarkę wolnorynkową: za bankierów, którzy ukradli im pieniądze podczas recesji, za chciwych ludzi, którzy tylko chcą pieniędzy i są gotowi wszystkich zdeptać w drodze na szczyt. Fakt, że Żydzi są jednymi z największych liberałów w USA ( 70+% głosuje na demokratów) nie jest dla nich dostrzegalny. Co więcej, obwiniają Żydów za nierówności klasowe (i za to, że są uprzywilejowani jak społeczeństwo “białe” i za to że są “klasowo uprzywilejowani”). Odmawiają patrzenia na Żydów jako na tych, którzy są słabsi, mówiąc takie rzeczy jak: “mogą się przeprowadzić gdzie indziej, nie potrzebują Izraela, bo radzą sobie świetnie wszędzie dokąd pójdą.” Czy to brzmi znajomo? Tak – dlatego że jest to dokładnie taka sama retoryka, jaką używali ci, którzy wspierali nazistów i innych antysemitów przed nimi. Dziś nazizm jest związany ze skrajną prawicą, a wtedy był uznany za skrajnie lewicowy pogląd, jako że przemawiał za większą rządową regulacją i kontrolą (“Wielka Rzesza”) socjalistyczne ideały (stąd nazwa “narodowy socjalista”).
Cechy Charakterystyczne:
- Mówienie o lobbystach w kontekście, że Żydzi kontrolują rząd poprzez opłacanie rządzących;
- “Żydzi mogą zamieszkać gdzie chcą na świecie. Zawsze sobie bardzo dobrze dadzą radę”;
- Nie zgadzają się z tym, że Żydzi są stroną słabszą;
- Oskarżają was o to, że jesteście proizraelscy, bo Żydzi płacą wam za to, albo płaci wam rząd Izraela;
- “Żydzi nie krytykują Izraela, bowiem są zbyt przestraszeni”;
- “Żydzi krytykują każdego, kto jest antysyjonistą lub każdego, kto nawet powołując się na solidne dane krytykuje Izrael – w celu stłamszenia jakiegokolwiek głosu opozycji” – wszystkie cztery rodzaje anty-izraelskich lewicowców korzystają z tego sformułowania, ale akurat ten konkretny wilk w owczej skórze ma szczególne skłonności do niego, ponieważ wie, że gdyby jego antysemityzmsię wydał, to unieważni pozostałe argumenty.
Podsumowanie:
Lewicowcy, będący w gruncie rzeczy prawicowcami, wypierają fakt, iż Żydzi są stroną słabszą, nie zgadzają się z tym, że Żydzi zasługują na to by mieć swoje państwo głosząc, iż już mają oni za dużo władzy, lub, że używają swoich wpływów, aby korumpować urzędników i aktywistów, aby ci z kolei wspierali Izrael.
Tłum. MAG/Red.