Halina Marcinkowska
Kardynał Stefan Wyszyński w kościele św. Anny w Warszawie w dniu 6 czerwca 1967 roku, w związku z wybuchem „wojny sześciodniowej” pomiędzy Izraelem a krajami arabskimi powiedział: „Prosimy cię, Matko i Królowo pokoju, otocz swą macierzyńską opieką ziemię świętą, święte Jeruzalem, święte Betlejem i cały ten kraj, który również ma prawo do wolności i stanowienia o sobie”. Słowa te społeczność żydowska w Polsce odebrała jako wyraz poparcia prymasa dla Izraela. Jednak już rok później Episkopat Polski nie potrafił jednoznacznie potępić nagonki skierowanej przeciwko obywatelom polskim pochodzenia żydowskiego, choć potrafił napiętnować zachowanie władzy przeciwko studentom i światu kultury.
Jedyne, na co zdobył się kard. Wyszyński, to nakazanie odczytania w kościołach 3 maja 1968 roku słowa Episkopatu Polski w sprawie wydarzeń marcowych.
Po odczytaniu w kościołach listu Naczelny Rabinat Związku Kongregacji Wyznania Mojżeszowego w PRL (w Polsce w tym czasie pozostał tylko jeden rabin, Zew Wawa Morejno), wystosował list do Sekretariatu Prymasa Polski (9 maja 1968 roku). W liście tym czytamy:
Na tle dziko rozpasanej obecnie, niepohamowanej kampanii antyżydowskiej zasługuje na szczególne uznanie pełne mądrości politycznej postępowanie Czcigodnego Zwierzchnika Episkopatu Polskiego, który stając w energicznej obronie studentów i młodzieży polskiej, spragnionej nieskłamanej wolności, znalazł jednak dużo taktu i umiaru dla uniknięcia zaostrzenia sytuacji, a czynił wszystko dla poszanowania Majestatu Państwa Polskiego i dla zachowania powagi Władzy Państwowej ustanowionej Opatrznością Bożą, przeto umiejętnie działał dla złagodzenia i uciszenia podrażnionych namiętności. Powinniśmy też wyrazić serdeczne podziękowanie za wygłoszone — jak słyszymy ostatnio — kazanie, w którym łagodnymi, lecz stanowczymi słowami napiętnowane zostały chyba też wystąpienia antyżydowskie i głośno potępione zostało „podjudzanie jednej części społeczeństwa do nienawiści przeciwko drugiej i namawianie, aby brat podnosił rękę i używał nikczemnych gróźb przeciwko swojemu bratu, jakby obaj nie byli synami tej samej Ziemi — Ojczyzny”. Głęboka jest nasza wdzięczność dla Dostojnego Prymasa Polski, który w ciężkiej dla nas chwili podniósł swój głos protestu przeciwko szerzeniu nienawiści i niestrudzenie nawołuje do miłości, do pojednania i konsolidacji całego narodu. Należałoby jeszcze życzyć sobie, aby te szlachetne słowa w obronie uciśnionych wypowiedziane zostały w niezawoalowanej i więcej wyrazistej formie, bo nie wiadomo, czy dociera to do wszystkich mas społeczeństwa polskiego, że ostre potępienie rasizmu dotyczy właśnie oczernianej w czambuł, prześladowanej obecnie i dyskryminowanej bezbronnej ludności żydowskiej naszego kraju.
Część historyków, odczytuje ten list jako „niezwykłe świadectwo” wdzięczności, wyrażone przez polskich rabinów (przypominam, że w Polsce był tylko jeden rabin). Dla mnie jest to raczej dyplomatyczna prośba o zajęcie bardziej zdecydowanej postawy Kościoła wobec kampanii antysemickiej. Skoro Kościół potrafił napiętnować działania władz wobec studentów i ludzi kultury, to nic nie stało na przeszkodzie dla podjęcia stanowczego stanowiska wobec polskich Żydów.
List z 9 maja odnaleziono w Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, znajdował się on w notatce sporządzonej 15 maja 1968 roku, której autorem był pułk. Stanisław Morawski (dyrektor Departamentu IV MSW, zajmującego się inwigilacją Kościoła).