Kommando Puff Dominik Rettinger
Uroda zawsze jest atutem, nawet w Auschwitz. Zwłaszcza, gdy oprawca wpada na pomysł stworzenia domu publicznego w obozie koncentracyjnym, czyniąc go istotnym elementem systemu motywacyjnego dla uprzywilejowanych więźniów.
Dwadzieścia minut w pozycji klasycznej w dni powszednie po wieczornym apelu…
Część więźniów bojkotowała tego typu wątpliwe przyjemności; inni ustawiali się w długiej kolejce, gotowi przekupić kogo trzeba, by dostać się do środka.
Więźniarki dobrowolnie zgłaszały się do pracy w Puffie. Chętnych nie brakowało. Oprócz zawodowych prostytutek trafiały tu kobiety, których jedynym marzeniem było przeżyć. Kusiły esesmańskie normy żywieniowe, ogrzewane pokoje, możliwość (a nawet konieczność) dbania o higienę, dostęp do lekarza.
Te historyczne, acz niewygodne z martyrologicznego punktu widzenia fakty na zawsze zmieniają naszą percepcję obozów. O sprawach trudnych i wstydliwych trzeba mówić wprost - stawiając je we właściwym świetle, zdejmując z nich odium sensacji, ciężar winy.
Kobiety z Kommanda Puff były więźniarkami, stawką w grze - życie. Te dwa fakty wystarczą, by wspomnianą wyżej “dobrowolność” ująć w cudzysłów, lub duży nawias. Niestety, zarówno w czasie wojny, jak i po wojnie odmówiono im statusu ofiar; prawa do moralnej i finansowej rekompensaty.
Dziś możemy powiedzieć: lepiej późno niż wcale.
Dominik Rettinger powieścią o Kommandzie Puff niezwykle przysłużył się powyższej sprawie, tym bardziej, że do tematu podszedł z dużym psychologicznym wyczuciem. Główna bohaterka - Eliza to kobieta silna i zdeterminowana, która w życiu z niejednego pieca jadła chleb. Jej przeciwieństwem, a po trosze i alter ego jest Magdalena. Auschwitz splata losy obu kobiet. Obie trafiają do obozowego burdelu.
Autor umiejętnie różnicuje postawy; pokazuje, że nic nie jest czarno-białe. W swojej książce porusza także inne ważne tematy: odpowiedzialności sprawców i współodpowiedzialności ich bliskich.
Kastrującego pytania: co zrobiłaś / zrobiłeś, by przeżyć nie powinna usłyszeć żadna ofiara. Nie mamy prawa dociekać, analizować, oceniać. Jeśli ktoś syty i bezpieczny mówi: ja nigdy, ja na pewno nie… - jest głupcem. Z pokorą powinien nosić swój znak zapytania.
Aleksandra Buchaniec-Bartczak
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Świat Książki.